sobota, 7 listopada 2015

Krótką serią po tematach bulwersogennych: fandomowe zatracenie

Kiedy kilka miesięcy temu pisałam posta o kreskówce Steven Universe, i o moich pozytywnych wrażeniach z nią związanych, nie miałam pojęcia, że przyjdzie taki dzień, w którym cała fanowska otoczka, powstała wokół kreskówki, ugnie się pod ciężarem własnej ideologii. Ponieważ nie zagłębiałam się nigdy w fandom, o całej aferze poinformowała mnie moja tablica na tumblr; o szczegóły wystarczyło się dopytać, czy to innych użytkowników, czy też wujka Google. A czego dotyczyła owa afera? No cóż... mogłabym powiedzieć, że fanartu, bo od tego się zaczęło. A efektem stało się zaszczucie autorki owego fanarta do tego stopnia, że dziewczyna podjęła się próby samobójczej.

Ale o co właściwie poszło?


Fandom Steven Universe wydawał mi się bardzo tolerancyjny. W końcu mówimy o grupie ludzi zrzeszonych wokół kreskówki promującej pozytywne wartości. Mnogość postaci kobiecych, różne rodzaje sylwetki, i rozmaite typy związków między ludzkich to tylko niektóre z nich. Niestety, ku mojemu zdziwieniu, fandom ten okazał się zdolny do zagnębienia jednej osoby niemalże na śmierć.
Osobą tą była fanartystka o nicku Zamii, a powodem rozjuszenia fandomu (czy też pewnej agresywnej jego części) był fanart, który stworzyła kilka lat temu. Praca przedstawiała jedną z postaci z kreskówki Steven Universe, Rose Quartz. W kanonie kreskówki postać ta jest dużą kobietą - zarówno pod względem wzrostu ja i budowy ciała. Zamii zaś narysowała ją kiedyś jako chudą. Co prawda potem zmieniła swoją wizję, i jej późniejsze fanarty przedstawiały Rose Quartz jako kobietę przy kości. To jednak nie było dla fandomu istotne.
Lawina hejtu ruszyła. Fanartystka została wielokrotnie oskarżona o między innymi rasizm, transfobię i fatfobię. Powstało ponad 40 blogów poświęconych krytyce jej prac, i sposobu przedstawienia postaci, który fandom uznał za problematyczny. Oskarżenia o "odchudzanie Rose" pojawiały się nawet pod tymi z prac Zamii, na których wygląd bohaterki niespecjalnie różnił się od tego, który można zobaczyć w kreskówce. Ostatecznie na tumblru dziewczyny pojawiła się pożegnalna notka, po której użytkowniczka zniknęła z sieci. Kilka dni później zamieściła w internecie filmik nagrany w szpitalu, do którego trafiła po próbie samobójczej. Atakujący ją członkowie fandomu Steven Universe nie uwierzyli jednak w prawdziwość filmiku, i głośno uznali, że na pewno został sfabrykowany, a Zamii próbuje zwrócić na siebie uwagę.

Od nerda do oprawcy


W całej tej sytuacji najbardziej chore wydaje mi się to, że znaleźli się ludzie, którzy uznali, że niezgodny z pewnymi wytycznymi sposób przedstawienia postaci fikcyjnej na fanarcie jest moralnie naganny, ale atakowanie, hejtowanie i życzenie śmierci osobie realnej już moralnie naganne nie jest. Ba, przeciwnie. Przecież to walka o słuszną sprawę, przecież postać w oryginale jest gruba, więc jak ktoś może rysować ją inaczej? Chodzi przecież o reprezentację i body positivity. Okej, w porządku. Argumenty za tym, by jednak trzymać się kanonu, kiedy rysujemy Rose Quartz, są logiczne i uzasadnione. Tylko że... jak ktokolwiek mógł wpaść na to, że rysunek upoważnia grupę internautów do rzucenia się na jedną osobę, jak stado wygłodniałych bestii? Do tego nie byle jaką grupę internautów - mówimy przecież o fandomie Steven Universe, który uważa się za bardzo liberalny, a kreskówkę ceni za promowanie wartości, które ciężko obecnie znaleźć w większości produkcji dla młodych widzów.
Poza tym od razu w oczy rzuca się pewna ironia. Wiadomo, że internetowe środowiska liberalne potępiają wszelkie rodzaje znęcania się nad słabszymi. Czy mówimy o przemocy szkolnej, domowej, czy jakiejkolwiek innej - wszyscy są zgodni, że ten rodzaj zachowania należy jednoznacznie potępiać. Nie ma żadnych "ale", one prowadzą przecież do obwiniania ofiary, a takie podejście jest niedopuszczalne.
Zaskakujące, jak łatwo ludzie, którzy potępiają przemoc, weszli w rolę tych, którymi gardzą: oprawców. Nie była to jednak zwykła przemoc, a cyber przemoc. Podglądanie działań ofiary w sieci, zakładanie stron internetowych służących szarganiu jej imienia, doszukiwanie się drugiego i trzeciego dna we wszystkim, co wyszło spod jej klawiatury. W bardzo nieprzyjemny sposób skojarzyło mi się to z głośną aferą, która miała w tym roku miejsce w Polsce: 14-latek popełnia samobójstwo, bo był gnębiony w szkole. W sieci dało się znaleźć sporo poświęconych mu hejterskich stron (po jego śmierci głoszących zadowolenie z faktu, że chłopak nie żyje). Powodem był jego wygląd, słynne "pedalskie rurki".
Tak szczerze - czym gnębienie za "pedalskie rurki" różni się od gnębienia za "problematyczny fanart"? Chyba głównie tym, że w tym drugim przypadku osoby gnębiące nie mają absolutnie żadnej wiedzy na temat osoby gnębionej. Nick i informacje z postów na blogach czy facebooku nie muszą wiele mówić o użytkowniku. Gnębiący nie wiedzą nic, nie znają historii życia tej osoby, nie wiedzą, czy przypadkiem nie walczy z chorobą psychiczną, czy nie znajduje się w trudnym momencie życia. Nie wiedzą nic, a mimo to nie mają problemów, by napisać takiej osobie, żeby się zabiła. Tak jakby nie rozumieli, że po drugiej stronie monitora siedzi nie algorytm, a człowiek. Żyjący, czujący człowiek. Człowiek, którego przypadkowy internauta nawołuje do samobójstwa.

Co ciekawe, dostało się również ekipie tworzącej Steven Universe. "Crewniverse", jak nazywają ich fani, wstawili się za atakowaną fanartystką mówiąc, że każdy ma prawo rysować postacie tak, jak chce. W efekcie zespół Rebecci Sugar z grupy fajnych kreatywnych młodych ludzi o otwartych umysłach stał się bandą osobników zacofanych i uprzedzonych. Wszystko zgodnie z zero-jedynkową logiką tumblra, według której każda osoba może być albo złota i nieskażona wadą, albo chodzącym złem, kumulującym w sobie wszystkie możliwe uprzedzenia. Nie obyło się również bez ulubionej zabawy mściwych w szczytnym celu użytkowników tumblr: przeszukiwania archiwum bloga/twittera/jakiegoś innego miejsca, w którym osoba niewygodna swego czasu się uzewnętrzniała, w poszukiwaniu problematycznych treści sprzed kilku tygodni, miesięcy czy lat. Bo oczywiście nie jest tak, że tylko krowa nie zmienia zdania, a człowiek nie uczy się całe życie. Nie, jesteśmy albo od urodzenia idealni, albo do cna zepsuci i głupi, i nie ma dla nas nadziei. I tak wygrzebany został fanart, który Rebeca Sugar, autorka Steven Universe, popełniła w wieku 16 lat. Fanart do kreskówki Ed, Edd'n Eddy. Fanart pornograficzny. Odgłosy zbulwersowania niosły się pięknym echem - bo oczywiście żaden szanujący się fanartysta na żadnym etapie swojej twórczości nie popełnia rysunków pornograficznych, zwłaszcza gdy wie, że niecałe 10 lat później zostanie autorem znanej telewizyjnej serii animowanej skierowanej do dzieciaków. (Podobnie żaden z klasycznych pisarzy, których dzieła omawiane są w szkole, nigdy nie skalał się napisaniem utworu innego, niż absolutne dzieło sztuki, przeznaczone wyłącznie dla inteligentnych odbiorców).

Jak zatem żyć?


W jednym z czytanych przeze mnie artykułów, dotyczących opisanej tu sytuacji, pojawiła się bardzo dobra rada odnośnie sposobu postępowania na widok fanartu, którym nam się nie podoba. Gdy napotykamy fanart, który uważamy za okropny lub problematyczny, powinniśmy:

  1. wyłączyć fanart,
  2. stworzyć lepszy.
Jeśli nie umiemy rysować, twórzmy head canony. Spisujmy pomysły, teorie, piszmy fanfiki, jeśli potrafimy. Starajmy się przekonać ludzi do naszej wizji, pokazać im, dlaczego duża i gruba Rose Quartz to doskonały pomysł, albo dlaczego ciemnoskóry Harry Potter ma sens. Nie trzeba do tego naskakiwać na ludzi, rozpisywać się z nienawiścią o niesłuszności ich wizji, ani nie tworzyć stron poświęconych hejtowaniu fandomowych twórców. Jeśli nie podoba nam się jakiś nurt w fandomie, jakiś paring, jakaś wizja na postać - ignorujmy ją, i starajmy się wypromować własną. Wypromować w sposób pozytywny, tak by pokazać pozostałym ciekawą alternatywę. Poza tym pamiętajmy, że nie znamy tych wszystkich osób w fandomie, nie wiemy zatem, czy ktoś nie stworzył danego dziwnego (niekoniecznie problematycznego) fanarta dla swoich znajomych. Może fanartysta przedstawił na swoim rysunku jakiś żart, który jest zrozumiały tylko dla niego i jego kliki? Nie wiemy tego.
I na koniec najważniejsze: pamiętajmy, że tylko krowa nie zmienia zdania. Fan, który wyznaje jakiś kontrowersyjny head canon może go porzucić, jeśli ktoś zechce pokazać mu ciekawszą alternatywę. Pokazać. Nie zgnoić jego wizję, i zamieść nogami.

A jeśli mimo tego na widok jakiegoś fanartu nabieracie ochoty do nawrzeszczenia na autora i wyzwania go od najgorszych, wyłączcie internet, i zastanówcie się. Zastanówcie się, czy naprawdę warto wchodzić w buty ludzi, którzy w prawdziwym życiu czerpią satysfakcję z gnębienia innych. Cyber przemoc od tradycyjnej różni się chyba wyłącznie tym, że gnębiciel nie zada ofierze fizycznych obrażeń. Psychika cierpi jednak tak samo.


P.s.: O przebiegu afery dowiedziałam się przede wszystkim stąd. Tutaj zaś możecie poczytać reakcje tumblra na obronę Zambii przez Crewniverse.
P.s.2: Head canony dotyczące ciemnoskórego Harry'ego Pottera widziałam na tumblr. Szczerze, nie myślałam wcześniej, że taka wizja mogłaby mieć sens - ale dzięki argumentom autora posta, zmieniłam zdanie.

12 komentarzy:

  1. Wiesz, to jest naprawdę spory problem. I przy tej aferze bardzo się zawiodłam fandomem, który okazał się niewyrozumiały także dla twórców. Może fanart z Edkami był kłopotliwy (nie wiem, nie widziałam), ale warto wspomnieć, że Rebecca Sugar miała 16 lat - a więc nie można mówić tu o jakichś skłonnościach pedofilskich, jeśli nastolatka rysuje innych nastolatków w jakichś erotycznych sytuacjach. Myślałam, że to dla ludzi jest jasne.
    Wczoraj sama Ci opowiadałam o sytuacji z moich okolic, że nastolatkę zaszczuli do tego stopnia, że miała próbę samobójczą. Nie napisali wprost, o co poszło, ale moim zdaniem po prostu upatrzyli ją sobie jako ofiarę, bo pochodziła z biednej rodziny. Czytałam też taką opinię psychologa, że cyberprzemoc jest niejako łatwiejsza, bo nie musisz iść do danej osoby, zapukać do drzwi i powiedzieć jej czegoś prosto w twarz, tylko zasłonić się maską anonima bądź nicku internetowego. Ale bardziej mnie przeraża, że opinie w stylu "Araby do gazu" piszą ludzie pod własnym imieniem i nazwiskiem na fb. I się tego w ogóle nie wstydzą, nie boją się konsekwencji, itd. Zamiast tego sami zgłaszają blogi, które "ich szkalują".
    Nie wiem, do czego to wszystko może prowadzić, ale bardzo się tego obawiam. Wczoraj też czytałam dyskusję słynnych Sztucznych Fiołków z dyrektorem muzeum Auschwitz, który w ogóle nie zrozumiał nawiązania jednego ich obrazka do sytuacji, która ma obecnie miejsce także w Internecie (np. właśnie groźby w stylu, że Arabów trzeba wysłać do gazu), bo on twierdził, że to jest szkalowanie ofiar i wyśmiewanie się z nich. A tymczasem po mojemu facet stał się jednym z tych ludzi, którzy odwracają głowę i udają, że nic się nie dzieje. I chyba tacy są najgorsi - nie tylko ci, którzy szczują i potem nie wierzą, że ktoś mógł sobie zrobić przez nich krzywdę, ale też ci, co problem bagatelizują.
    Straszne to jest i nie wiadomo, jak temu zapobiec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam, że Sugar miała 16 lat, gdy narysowała tamtego fanarta. I kurczę no... ja do niej nic o to nie mam. Na litość, ja pamiętam, jak kilka lat temu ludzie na dA wściekali się, że administracja nie pozwala im rysować nsfw fanartów z postaciami z Naruto, bo kanonicznie są niepełnoletnie, a postarzanie nie wchodzi w grę (był taki przepis odnośnie wieku postaci fikcyjnych w oryginalnym kontekście). Ci fanartyści ile mogli mieć lat? 15? 16? 18? Oni teraz mają po 20+, bo dotrwali do końca Naruto. Hipokryzja bardzo.
      Zgadzam się, że cyberprzemoc jest łatwiejsza. To nawet widać po reakcjach ludzi z tumblr na chociażby to wspomniane wideo Zamii, które nagrała w szpitalu. Oni jej nie uwierzyli. Raz widziałam taką kompilację anonów, które dostała pewna userka tumblr. Postanowiła zagrać tak, jak proponował anon: życzył jej, żeby się zabiła, na co ona odpisała "ok", i wylogowała się. Z pierwszych wiadomości w kompilacji wynikało, że anon jej nie uwierzył. Dość długo nie wierzył. Dopiero po kilku dniach się przeraził - jakby dotarło do niego,że słowa mają przełożenie na rzeczywistość. I to samo było, moim zdaniem, z Zamii. Jej oprawcy nie brali w ogóle poprawki na to, że ona naprawdę może się targnąć na życie. Łatwo jest rzucić "idź się zabij", prawda?
      O tak, blogi szkalujące biednych agresorów. Tu wychodzi też wadliwość systemów takich jak fb. Wrzuć fotkę z "heilującymi" dzieciakami, żeby ich potępić - dostań bana za propagowanie faszyzmu.
      Ci, co bagatelizują, są równie źli jak ci, którzy szczują. Acz to oni się chyba bardziej zdziwią, jak kiedyś obudzą się z ręką w nocniku - coś jak dyrektorzy szkół, którzy bagatelizują przemoc, a potem się dziwią, jak uczeń popełnia samobójstwo.

      Usuń
  2. Tak swoją drogą... to zastanów się, jak na całą sytuację zareagowałby ktoś niemający nic wspólnego z fandomami (no, przynajmniej z ich sjwową odmianą), gdyby mu przedstawić tę historię: już sam fakt, że ktoś mógłby oburzyć się dlatego, że gruba postać została przez kogoś innego narysowana jako szczupła, byłby dla niego cholernie absurdalny i niemożliwy do uwierzenia. Gdyby mu się jeszcze powiedziało, że z tego powodu autorka takiego rysunku została zaszczuta do tego stopnia, że próbowała się zabić, to... heh.

    Zaś propo czarnoskórego Pottera - aż mnie to zaciekawiło (do tej pory spotkałam się tylko z headcanonem traktowanym jako kanon, że Hermiona ma ciemną skórę). Dysponujesz może linkiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwiłby się, jak można tak poważnie podchodzić do kreskówki? A pomyśl teraz o sytuacji z tego roku, kiedy to zaszczuty gimnazjalista popełnił samobójstwo. Jak można się oburzyć na to, że ktoś nosi spodnie rurki?
      To nasuwa mi wniosek, że w żadnej sytuacji nie należy bagatelizować przemocy, bo nie ma czegoś takiego jak "głupi powód". Jak ktoś chce się nad kimś poznęcać, to zawsze znajdzie powód. Czy to fanart, czy nie takie spodnie.

      HC o ciemnoskórej Hermionie też znam. Brzmi on fajnie, acz można też pomyśleć, że robi się z tego takie masło maślane - bo jako mugolaczka Hermiona już jest swego rodzaju "murzynem" w świecie czarodziejów.
      A linki owszem, mam:
      http://ohmystarsy.tumblr.com/post/132168053501/magiagirl-galifreyy-galifreyy-pocpotter tu jest całę hc.
      http://stilesstays.tumblr.com/post/131241021308/them-cool-kidz a tu fajny fanart :D

      Usuń
    2. Heh, masz rację...

      Wiesz, mi się tak średnio podoba mieszanie uprzedzeń rasowych z uprzedzeniami czystokrwistymi. Poza tym są poważne kanoniczne argumenty przeciwko Dursleyom-rasistom i temu, że ze względu na kolor skóry Potterowie nie mają powiązań ze śmierciożercami:
      a) na początku siódmego tomu Vernonowi średnio podoba się, że chronią ich Dedalus Diggle i Hestia Jones, których uważał za niezbyt gwarantujących bezpieczeństwo, i pyta Harry'ego, czemu nie mógłby ich chronić np. Kingsley Shacklebolt (jak Harry zauważa w myślach, Kingsley po prostu od razu sprawiał bardzo dobre wrażenie na ludziach, więc nic dziwnego, że podobnie do niego podszedł i wuj Vernon), czyli bohater czarnoskóry;
      b) w Slytherinie, czyli - przynajmniej w okresie nauki Harry'ego - bastionie czystej krwi, znajduje się Blaise Zabini, który jest czarnoskóry, a nikt ze Ślizgonów nie uważa go z tego powodu za mniej wartościowego czarodzieja.
      No i niestety odrzucają mnie skróty PoC i WoC, ale mogę po prostu być przewrażliwiona~

      Usuń
    3. Wiesz, ja ogólnie nie akceptuję hc o nie-białym Harrym na swój użytek, ale doceniam, że autor pomysłu przedstawił rozbudowane podłoże dla tego pomysłu. Nie jest to hc taki "z dupy", stworzony "bo tak". Ale właśnie z powodu, o którym napisałaś - nawet w Slytherinie nikt nikogo nie dyskryminuje przez kolor skóry - ten hc nie do końca trzyma się kupy. Co nie znaczy, że nie mogę sobie Harry'ego w taki sposób wyobrazić (mam alergię na head canony, które przedstawione są na zasadzie "bo MUSI tak być i koniec". Wtedy absolutnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co ma na myśli autor).
      Heh, też nie lubię tych skrótów. Mam wrażenie, że są takie... uprzedmiotowiające. Że po zastosowanie tego skrótu mówiący przestaje podchodzić do osoby kolorowej jak do człowieka.

      Usuń
    4. Wiesz, jakby ten hc bazował na ogólnikowości opisów wyglądu Harry'ego (poza tym argumenty o jego nieuporządkowanych włosach i o tym, że odziedziczone po Lily oczy tym bardziej się wyróżniają, akurat mi się podobają), to byłoby okay, ale tutaj takie argumenty są niestety doczepione do teorii Harry = prawdopodobnie PoC, bo spotyka się z uprzedzeniami. I to mi się niestety nie podoba.
      A propo tego typu teorii - spotkałam się kiedyś z opinią, że Jasmina z "Aladyna" Disneya musi być trans. Jak zauważyła jedna osoba z pewnego bloga anty-sjwowego, jako headcanon może to się sprawdzić (argumenty "za" nie były w większości naciągane), ale kanoniczne nie jest to na pewno (jak twierdziła osoba, która tę teorie stworzyła). Jeśli idzie o inne hc dotyczące tego aspektu, to ponoć względnie popularny jest hc, że Makoto z Sailor Moon jest trans (i argumenty za tym mają całkiem spory sens - jak już przeboleje się to, że Tumblrowa częśc fandomu tej serii ma obsesje na temat headcanonów powiązanych ze sprawami LGBT).

      Usuń
    5. Dlatego ten hc (jak i ten o Herminie) uważam za masło maślane. Ale doceniam wysiłek autora. Poza tym nie widziałam jeszcze, żeby ktoś się wściekał o to, że ktoś inny nie uznaje takiej wizji Harry'ego, a to się ceni. (No i podoba mi się kilka fanartów z ciemnoskórym Harrym, które widziałam).
      Czytałam kiedyś ten hc o Jasminie. A tego o Makoto nie znam - a widziałam sporo tego typu rzeczy, wszystkie reblogowane przez Ciebie ;) Jedynie przypominam sobie hc o genderfluid!Haruce.

      Usuń
    6. Wysiłek sam w sobie też mogę docenić - tak jak i znalezienie argumentów niesjwowych. Co do koloru skóry Hermiony, to spotkałam się tylko z uzasadnieniem niesjwowym - że na początku trzeciego tomu jest napisane, że ma 'tanned' skin.

      "A tego o Makoto nie znam - a widziałam sporo tego typu rzeczy, wszystkie reblogowane przez Ciebie ;)"
      No to już sobie wyobrażam, jakie wrażenie może sprawiać na innych zawartość mojego bloga, jeśli idzie o posty związane z fandomem Sailor Moon XD (w sensie: zdołować się można %)).

      "Jedynie przypominam sobie hc o genderfluid!Haruce."
      Tak - rozwaliło mnie przy tym to, że autorka (?) hc grzmiała, że fakt, iż sama Haruka uważa się za kobietę, nic nie znaczy, ona jest genderfluid i tyle XD

      Jeśli zaś idzie o Makoto - głównym argumentem za tym, że jej "wyjściową" płcią biologiczną była płeć męska, jest to, iż jest bardzo wysoka i (zwłaszcza) bardzo silna, nie tylko jak na dziewczynę, a (chyba jeszcze to, że) przy tym potrafi być bardzo kobieca, zaś jednym z jej największych marzeń jest wielka romantyczna miłość (co wiązałoby się wtedy z tym, że osoby trans przeważnie wcielają w życie więcej stereotypów związanych z płcią, z którą się utożsamiają, niż osoby cis, m.in. po to, żeby nie utożsamiano ich z ich wyjściową płcią biologiczną). Innym argumentem jest ciągle powracający wątek jej nieszczęśliwego zakochania w swoim sempaiu - wedle tego hc odrzucił jej uczucia właśnie/głównie ze względu na to, że urodziła się w ciele chłopaka, co mocno przyczyniło się do tego, jak intensywnie przeżyła tę historię, oraz do tego, iż przez dużą część serii jeszcze jej w pełni nie przepracowała.
      Parę argumentów przeciw chyba da się znaleźć w kanonie, ale jak dla mnie to ten hc ma więcej sensu niż te o ciemnej skórze Harry'ego i Hermiony.

      Usuń
    7. "w sensie: zdołować się można %)" - e, nie jest tak źle :D

      "grzmiała, że fakt, iż sama Haruka uważa się za kobietę, nic nie znaczy" - zwróciłaś uwagę, że dla takich ludzi pewne kanoniczne wskazówki z reguły nic nie znaczą, jeśli są wbrew hc? :D To w sumie zabawne, bo obnaża bezkrytyczność.

      Hm... ten hc o Makoto brzmi całkiem w porządku. Powołuje się na logiczne argumenty, a nie na zwykłe "bo tak".
      Dla mnie z tych dwóch i tak lepiej jest dopracowany hc o Harrym, niż ten o Hermionie.

      Usuń
    8. ""grzmiała, że fakt, iż sama Haruka uważa się za kobietę, nic nie znaczy" - zwróciłaś uwagę, że dla takich ludzi pewne kanoniczne wskazówki z reguły nic nie znaczą, jeśli są wbrew hc? :D To w sumie zabawne, bo obnaża bezkrytyczność."
      Akurat to oburzenie jest powalające nawet nie tyle przez niezgodę na kanon, co przez to, że dla tej osoby to, w jaki sposób identyfikuje się dana postać, nie jest ważne, bo ta postać jest tym, za kogo uważa ją autor(ka) hc ;P Na tym etapie to jest to jeszcze-jeszcze "tylko" śmieszne/żałosne, ale jakby ktoś zaczął w taki sposób traktować tożsamość płciową prawdziwej osoby (przy czym podejrzewam, że ta oburzona osoba może tak robić, skoro nawet w przypadku postaci fikcyjnej za słuszne kryterium uważa to, w jaki sposób ta postać przystaje lub nie przystaje do stereotypów płciowych, a nie to, jak czuje się ona w swoim ciele), to już zaczyna być mocno nieciekawie =='

      Usuń
    9. "ale jakby ktoś zaczął w taki sposób traktować tożsamość płciową prawdziwej osoby" - akurat z takim traktowaniem tożsamości płciowej się nie spotkałam, ale z podobnym podejściem do seksualności prawdziwych ludzi i owszem. Od razu skojarzyła mi się tu Kristen Steward, którą sporo osób z tumblr obwołało lesbijką, i za nic miało fakt, że Kristen nic o swojej seksualności oficjalnie nie powiedziała. Ale patrząc na tę sytuację jestem przekonana, że istnieją ludzie, którzy będą wyciągać takie wnioski w stosunku do prawdziwych ludzi. Ludzi, którzy niekoniecznie muszą chcieć o tym rozmawiać.

      Usuń